Zbyszek.
Sezon zakończył się kilka dni temu. Zdobyłeś razem z rzeszowskimi siatkarzami tytuł Mistrza Polski, detonując przy tym Wielką Skrę. Nie myślałeś, że się wam to uda. Z resztą nie myślałeś nawet o tym, że spędzisz genialny sezon w barwach klubu ze stolicy Podkarpacia. Przecież jeszcze dwa lata temu nikt nawet o tobie nie słyszał, nie byłeś znany, nie miałeś tysięcy fanów. Byłeś przeciętniakiem w lidze włoskiej. Dziś jesteś jednym z najlepszych atakujących w pluslidze. Najlepszy od środka samego siebie. Najlepszy ze wszystkich siatkarskich wcieleń Zbyszka.
Wczoraj wróciłeś z krótkich wakacji przed sezonem reprezentacyjnym. Te kilka dni spędzonych na Malediwach razem z Michałem i Moniką pozwoliły się odciąć się od całego siatkarskiego zgiełku, który panuje w kraju. W końcu zagracie w Igrzyskach, a to dla kibiców nie lada gratka. Każdy uważa, że wygracie i to z wielką przewagą. Masz dosyć tych pytań, czy wygracie dwie imprezy, czy może skupicie się jedynie na Olimpiadzie. Masz chwilowy wstręt do siatkówki, ale wiesz, że minie, gdy tylko przekroczysz bramę spalskiego ośrodka przygotowań.
Dziś przed tobą wielkie wyzwanie. Z samego rana jedziesz do Ignaczaków, by wyciągnąć Kasię z domu i zająć się nią do momentu, gdy dostaniesz wiadomość, że możecie wracać. Dziś są jej urodziny.Nie chcesz dać jej banalnego prezentu, który może dać jej każdy. Chcesz, by na jej twarzy zapanował uśmiech. Podjeżdżasz pod dom Krzyśka i Iwony, zamykasz samochód i zmierzasz w kierunku ogrodu, skąd dochodzą dźwięki radosnych krzyków dzieci i śmiechu libero.
- Cześć wszystkim - witasz się, a po chwili dzieciaki dopadają do ciebie o mało co cię nie przewracając.
- Spokojnie, nie zamierzam gdzieś daleko od was wybywać na razie - uśmiechasz się do nich i podajesz dłoń Krzyśkowi.
- Siema stary. Gdzie Kasia?
- A zaraz zejdzie, szykuje się właśnie...
- A gdzie wujek zabierasz ciocie? - pyta Sebastian.
- To niespodzianka, ale jeśli wasz tata się zgodzi to mogę zabrać i was oboje - wskazujesz na pociechy Igły, który kręci głową, ale po chwili czasu i konsultacjach z małżonką, zgadza się.
- O jesteś już - w ogrodzie pojawia się dziewczyna w zwiewnej sukience, dżinsowej kurtce i koturnach. - Halo, ziemia do Zbyszka... - macha ci przed nosem, a ty orientujesz się, że się zawiesiłeś. Od razu mówisz, że wszystko w porządku, chwytasz Dominikę na ręce i kierujesz się razem z Kasią i młodym Ignaczakiem do samochodu. Zapinasz dzieci do ich fotelików, które przygotował Krzysiek, otwierasz drzwi przed dziewczyną i wreszcie sam zasiadasz za kierownicą, by ruszyć do pod rzeszowskiego Łańcutu. Wszystko doskonale przygotowałeś, a wizyta w wesołym miasteczku musi poprawić jej humor.
Niespełna godzinę później śmigacie już samochodzikami i co chwilę zderzacie się z innymi bawiącymi się osobami. Ty jeździsz razem z Dominiką, a Kasia próbuje ugrać coś w walce o kierownicę z Sebastianem. Widzisz, że się śmieje, że jej oczy iskrzą. Dzieciaki też są szczęśliwe. Następnie idziecie na kolejkę. Ponownie siedzisz razem z małą dziewczynką, a po drugiej stronie przedziału siedzi Sebastian ze swoją ulubioną ciocią. Zerkasz w jej oczy. Nie przeszkadza ci to, że pędzicie kilkadziesiąt kilometrów na godziną, że wszystko do około jest rozmazane. Interesuje cię jedynie uśmiech, który wreszcie na stałe zagościł na jej twarzy. Udało ci się. Sprawiłeś, że jest szczęśliwa.
- Wujek, a może pójdziemy na strzelnicę i wygramy jakieś misie dla dziewczyn, co? - szepcze ci młody, więc kierujecie się w te rejony. Najpierw do boju podchodzi Sebastian. Dziwisz się, jak za trzecim strzałem udaje mu się wygrać różową maskotką, która po chwili podaje swojej siostrze. Teraz Twoja kolej.
- O co pan walczy? - pyta mężczyzna z obsługi. Kierujesz swój wzrok na misie, a w oko wpada ci tylko jeden.
- O tego miśka - wskazujesz na dużą maskotkę. Po chwili celujesz już do tarczy. Na trzy możliwe strzały, dwa już chybiłeś i to bardzo. Teraz twoja ostatnia szansa. To tak, jakbyś walczył o zwycięstwo po tym, jak przeciwnik obronił dwa punkty, a twojej drużynie nadal brakuje tego jednego. To tak, jakbyś szedł na zagrywkę i musiał zagrać asa. Przymierzasz, celujesz, strzelasz....
- Udało ci się wujek! Brawo! - słyszysz krzyki dzieci. Po chwili otrzymujesz nagrodę, którą dajesz Kasi, jako prezent urodzinowy.
- Wszystkiego najlepszego... - muskasz jej policzek swoimi ustami, przy okazji wyczuwając zapach jej owocowych perfum.
- Dziękuję - uśmiecha się, a potem ciągnie razem z dziećmi na watę cukrową. - Wracajmy już do domu - mówi, gdy wszyscy kończycie już swoje porcje słodkości.
Kasia.
Po całym dniu spędzonym w wesołym miasteczku wracaliście w wesołych humorach do domu Ignaczaków. Dzieciaki cicho oddychają, śpią na tylnym siedzeniu. Zbyszek wpatruje się w drogę, a ty w duchu dziękujesz Bogu, że znów postawił ci tego chłopaka na drodze. Nie mogłaś przypomnieć sobie, abyś przez ostatnie lata spędziła jeden dzień, przez cały czas szczerze się uśmiechając. Do teraz. Zbyszek przeszedł samego siebie. Robił wszystko, abyś miło spędziła ten dzień. Swój wzrok znowu zatrzymujesz na ogromnym misiu. Gdy posadziłaś go sobie na kolanach przed ruszeniem w drogę powrotne, okazało się, że jego głowa zasłania ci cały widok.
Po chwili jednak twój uśmiech zniknął. Znów dopada cię przeszłość. Jak przez mgłę widzisz pewien obraz. Boże Narodzenie. Przepiękna choinka rozświetlona setką kolorowych lampek. Prawie cała rodzina w komplecie. Tylko Arek nie mógł dotrzeć na czas. Obowiązki. Ty miałaś wtedy dziewięć lat. Zasiadaliście już do stołu, gdy zadzwonił dzwonek. Zerwałaś się z krzesła i ruszyłaś w stronę wejścia. Dobiegłaś do klamki i zamaszystym ruchem otworzyłaś drzwi. Liczyłaś, że zobaczysz za nimi swojego ukochanego brata. I nie zawiodłaś się. Chociaż pierwsze, co zobaczyłaś, to ogromny biały miś z czerwoną kokardą. Potem zza niego wyłonił się twój brat. Gdy dowiedziałaś się o jego śmierci, przeszłaś fazę załamania, która cechowała się tym, że niszczyłaś wszystko, co ci o nim przypomniało. Na szczęście ta faza była krótka i wiele pamiątek ocaliłaś, jednak ten miś nie przetrwał tego, gdyż poszedł na pierwszy ogień.
- Wszystko w porządku? - dobiegł cię głos Zbyszka. Rozejrzałaś się i zobaczyłaś, że samochód stoi w miejscu i nie ma w nim dzieciaków. - Jesteśmy na miejscu - wyjaśnił, widząc twój zdezorientowany wzrok.
- Tak, wszytko dobrze - powiedziałaś, odpinając pas i wysiadłaś z pojazdu. Ale widziałaś w jego oczach, że on wie. Wie, że nic nie jest w porządku. Że te słowa, które powtarzasz każdego dnia, są jednym wielkim, kłamstwem, w które ty sama starasz się uwierzyć. Wiedział też, że ten szczery uśmiech, który zdobił twoje usta dzisiejszego dnia, zniknął i raczej nie pojawi się prędko.
Dogonił cię i ramię w ramię, w ciszy skierowaliście się w stronę domu rzeszowskiego libero. Zbyszek otworzył ci drzwi i puścił przodem. W przedpokoju ściągnęliście buty i ruszyliście w stronę salonu. Cały dom pogrążony był w mroku. Chciałaś zapalić światło, jednak nie zdążyłaś, bo ktoś cię uprzedził. I bynajmniej tym kimś nie był atakujący. Pokój wypełniło światło i zobaczyłaś sporą grupę ludzi, w tym swoich rodziców. Byli też siatkarze z klubu oraz twoi znajomi z rodzinnego miasta.
- Niespodzianka! - wszyscy na zawołanie krzyknęli witając cię w ten sposób.
Twoja impreza urodzinowa trwała już od dwóch godzin. Na początku przywitałaś się ze wszystkimi i podziękowałaś za przybycie. Potem rozpakowywałaś prezenty, co rusz uśmiechając się. Pomysłowość siatkarzy cię zaskakiwała. Czasem aż bałaś się otworzyć paczkę.
Twoja impreza urodzinowa trwała już od dwóch godzin. Na początku przywitałaś się ze wszystkimi i podziękowałaś za przybycie. Potem rozpakowywałaś prezenty, co rusz uśmiechając się. Pomysłowość siatkarzy cię zaskakiwała. Czasem aż bałaś się otworzyć paczkę.
- Chodź ze mną - Krzysiek pociągnął cię za rękę w stronę kuchni. - Teraz moja kolej na wręczenie ci prezentu. Nie chciałem tego robić przy chłopakach, żebyś nie czuła presji - powiedział wręczając ci kopertę. Wzięłaś ją do rąk i otworzyłaś. Zobaczyłaś list zaadresowany do ciebie.
Szanowna Pani Katarzyno Gołaś. Mamy przyjemność poinformować, że Pani kandydatura na stanowisko asystenta kierownika w polskiej reprezentacji siatkówki mężczyzn została pozytywnie rozpatrzona. Do omówienia wszystkich szczegółów zapraszamy Panią do Warszawy 7 maja o godzinie 14.00 do siedziby PZPS-u.
Z uszanowaniem Prezes Związku Piłki Siatkowej Mężczyzn
Mirosław Przedpełski.
Mirosław Przedpełski.
- Krzysiek ja.... - zaniemówiłaś, patrząc raz na Ignaczaka, a raz na list.
- Po prostu pojedź na spotkanie i podpisz odpowiednie papiery. Tyle wystarczy - powiedział, uśmiechając się do ciebie.
- Nie wiem, czy dam radę - odparłaś po chwili.
- Posłuchaj - powiedział chwytając cie za ramiona, jednocześnie zmuszając, abyś patrzyła mu prosto w oczy - wiem, że tego chcesz i oboje wiemy, że on też by tego dla ciebie chciał. Może będzie to dla ciebie trudne. Pojechać do Spały, żyć między siatkarzami z myślą, że jego tu nie ma, ale to jest twoja szansa i powinnaś ją wykorzystać. Poza tym nie możesz zapominać, że nie jesteś sama. Owszem, Arek odszedł, zostawił po sobie pustkę, był twoim bratem. Ale nie możesz zapomnieć, że dla mnie i dla tych chłopaków za ścianą, też był bratem. A ty jesteś dla nas siostrą. I zawsze możesz na nas liczyć - przytulił cię do siebie i pozwolił, byś wtuliła się w niego z całych sił. Po chwili do kuchni weszła Iwona.
- No Krzysiu, tego to ja nie zniosę, jeśli zaraz nie po prosisz mnie do tańca, to dzisiejszą noc spędzisz na kanapie... sam... - śmieje się w jego kierunku. Libero od razu odrywa się od ciebie, by poprosić żonę do tańca. Po chwili widzisz ich przez kuchenne okno, jak tańczą na idealnym trawniku w ogrodzie, który powoli zapełnia się przez wszystkich gości.
- Mogę liczyć na taniec z jubilatką? - słyszysz głos, który rozpoznałabyś już chyba wszędzie.
- Nie jestem za dobrą tancerką - uśmiechasz się krzywo.
- A ja za to jestem dobrym nauczycielem... śmiechu... Chodź - łapie cię za rękę i ciągnie za sobą na zewnątrz. - Baw się...
~^~
Evi: Cześć! Dawno nic nie było, no i proszę! Dodałyśmy w końcu nowy rozdział :)
Dzisiaj finał... Trzeba trzymać kciuki...
Kasia chodź nadal powraca do wspomnień, zaczyna żyć... Co wy na to?
Nie mam ostatnio weny, więc czy mogę liczyć na wasze komentarze? Może to dałoby mi kopa w cztery litery i w końcu bym się ogarnęła?
Dobra, ja już kończę i oddaję głos współautorce :)
Dzuzeppe: Cześć! Dodajemy rozdział w trakcie meczu, ale nie będziemy o nim pisać:P
Ja mam jedno słowo tylko: Walczmy!!!
Ja mam jedno słowo tylko: Walczmy!!!
Ja ze swojej strony chcę wam jedynie powiedzieć, że ten rozdział pisany był chyba jakieś 3/4 miesiące temu, więc z lekkiego mojego kryzysu, za co przepraszam.
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na Mojego Facebook'a oraz Aska.
Całuję :*
Chciałabym Was serdecznie zaprosić na Mojego Facebook'a oraz Aska.
Całuję :*
Ps. Za błędy przepraszam, nie mam głowy w tym momencie, żeby je poprawiać:P