poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Metoda Druga. "Jej oczy nie były już wesołe. Były przerażające.... Przerażająco martwe.... "

Kasia.


- Jestem! - słyszysz krzyk przyjaciela z przedpokoju. Próbujesz opanować swoje łzy, lecz nie udaje ci się ich wytrzeć, zanim libero przekroczy próg salonu. - Kasia... Płakałaś? Co się stało? - nie odpowiadasz. Nie potrafisz. Nie umiesz w tej chwili wydobyć z siebie tych kilku słów, by wytłumaczyć, o co chodzi. Pozwalasz przyciągnąć się do klatki piersiowej i objąć się szczelnym uściskiem przez Krzyśka. Nie hamujesz swoich emocji, nie chcesz niczego ukrywać. Płaczesz.
- Jestem słaba, Krzysiek...
- Nie jesteś...
- Jestem. Gdyby nie ty, nie potrafiłabym nawet przyjść na hale. Nie potrafiłabym spokojnie patrzeć na boisko i choć przez chwilę się z tego cieszyć. Krzysiek, gdyby nie dzieciaki i Iwona... Uciekłabym. zachowałabym się jak tchórz...
- Kasia... Spokojnie.
- Jak mam być spokojna, jak mam żyć normalnie kiedy jego już nie ma? A gdybym wtedy ich zatrzymała? Poprosiła, aby zostali jeden dzień dłużej? Gdybym powiedziała chociaż słowo, oni by żyli. Razem z wami zdobywałby medale i płakał po przegranej. Byłby ze mną!
- Ciiii kochanie. Będzie dobrze. Nie jesteś sama. I nigdy nie zostaniesz sama. Kochamy cię i nie pozwolimy ci się poddać. I to nie jest twoja wina. Z przeznaczeniem nie wygrasz.
- Ale możesz je oszukać

Kubek gorącej herbaty i laptop. Siedzisz na łóżku w pokoju gościnnym i czekasz, aż strona internetowa się załaduje. Otwierasz skrzynkę odbiorczą i widzisz dwie nowe wiadomości. Zaciskasz kciuka u lewej ręki i powoli otwierasz wiadomość. Uważnie śledzisz tekst, ale spotyka cię rozczarowanie. Kolejna odmowa uzasadniona w ten sam sposób. Brak doświadczenia. Jak do cholery masz zdobyć doświadczenie, jeśli nikt nie chce cię zatrudnić?! W drugim e-mailu było to samo. Zdenerwowana zatrzasnęłaś klapkę laptopa i, chwytając kubek, wyszłaś z pokoju. Poszłaś do kuchni i szybkim ruchem wylałaś ciecz do zlewu. Kolejna chwila słabości. Bo jak masz zacząć żyć na nowo, samodzielnie skoro nawet głupiej pracy nie możesz znaleźć?

Jesteś zupełnie sama w wielkim domu Ignaczaków. Nie masz ochoty, by dalej bezmyślnie wpatrywać się w ekran laptopa. Nie masz też bliskich znajomych, do których mogłabyś napisać. Nie masz nikogo, oprócz czwórki wspaniałych ludzi, u których aktualnie jesteś. Wiesz, że Iwona wróci zmęczona po pracy i odebraniu dzieciaków ze szkoły i przedszkola. Maszerujesz więc do kuchni i bierzesz się za przyrządzenie obiadu. W kuchni nigdy nie byłaś geniuszem, lecz doskonale pamiętasz chwile, gdy nocowałaś u Arka w Częstochowie i razem z Agą robiłyście lazanię. Stojąc przy kuchennym oknie czujesz nagle czyjś dotyk na ramieniu. Bez chwili zawahania chwytasz wałek i mierzysz nim do, jak się okazuje Krzyśka.

- Ale ja nic nie zrobiłem... - tłumaczy się, zerkając na możliwe narzędzie zbrodni.
- Nigdy więcej mnie nie strasz, słyszysz! - rzucasz wałek na blat i wybiegasz z kuchni.
- Kaśka! - zatrzaskujesz się w swoim pokoju, lecz już po chwili słyszysz ciche pukanie do drzwi i delikatny głos przyjaciela. - Mogę?
- Tak...
- Co jest? - przytula cię i od razu świdruje wzrokiem.
- Jestem beznadziejna...
- Kasia, już na ten temat rozmawialiśmy - wzdycha.
- Ale tak jest. Nawet pracy nie mogę sobie znaleźć... - podsuwasz mu pod nos laptopa. - Taka jest prawda Krzysiu... Jedynym wyjściem jest powrót do Ostrołęki, do rodziców.

Zostawiasz go samego, a swoje kroki kierujesz do kuchni. Postępujesz zgodnie z przepisem, by potrawa wyszła taka, jaką jadałaś z bratem. Masz okropną chęć, by spotkać się z nim, żeby umrzeć i znaleźć się w niebie tak jak on. By móc się do niego przytulić By poczuć, jak głaszcze twoje jasne, długie włosy. By najzwyczajniej w świecie powiedzieć, że go kochasz, najbardziej na świecie... Nie. Najbardziej we wszechświecie.



Zbyszek. 


Sam nie wiesz, co skłoniło cię, by przystać na propozycję Igły i pojawić się na kolacji w jego domu. Nie wiesz, czy to namowa Krzyśka, błagalne spojrzenie Sebastiana, który pojawił się na popołudniowym treningu, czy może po prostu chęć przebywania z normalnymi ludźmi, z którymi możesz spokojnie porozmawiać, a nie wysłuchiwać jedynie głośnych jęków czy krzyków. Taka jest prawda. Jesteś skurwielem, który co noc wykorzystuje bezradne kobiety, bo każda poleci na twoje wdzięki, każda nie potrafi ci się oprzeć, każdą możesz mieć. 

Wsiadasz do nowoczesnego samochodu, włączasz radio i dopiero możesz jechać do Ignaczaków. Nie denerwują cię nawet miejskie korki i czas, który przymusowo będziesz musiał w nich spędzić. Masz dziwnie dobry humor. Podśpiewujesz pod nosem słowa lecących piosenek, rytmicznie uderzasz palcami o kierownicę. Nie klniesz w myślach na bezmyślnych, pieszych ze słuchawkami w uszach, nie wyzywasz uczestników ruchu, a za wymuszenie pierwszeństwa. Ba! Nawet sam przepuszczasz ludzi na pasach, czy zwalniasz widząc, że ktoś chce zmienić pas ruchu.

Parkujesz przed domem rzeszowskiego libero, wysiadasz z samochodu, aktywujesz alarm. Widząc światła w salonie, a w nim wesoło biegające dzieci, sam się uśmiechasz. Przez otwarte okno udaje ci się poczuć zapach posiłku. Masz stu procentową pewność, że dziś wreszcie spędzisz wspaniały wieczór z przyjaciółmi. Pukasz do drzwi, lecz nikt ci nie otwiera. Wchodzisz do środka, zdejmujesz kurtkę i buty. Śmiech Sebastiana i Dominiki kieruje cię do salonu, gdzie dostrzegasz szalejące dzieciaki, Krzyśka, a obok niego na kanapie drobną kobietę. Piękną kobietę. Kobietę, którą chyba nawet znasz.

Pamiętasz ją, chociaż spotkaliście się dwa razy w życiu. Ale takich ludzi jak ona się nie zapomina. Kiedy zamkniesz oczy możesz przypomnieć sobie jej śmiech, śmiech który usłyszałeś kiedy się poznaliście. Ty i Arek Gołaś staliście na płycie boiska i rozmawialiście o siatkówce. Przyszedłeś na mecz w roli kibica. Dopiero zaczynałeś, wkręcałeś się w to towarzystwo, a on, chociaż stosunkowo młody, odnosił już duże sukcesy. Podziwiałeś go. Chciałeś dowiedzieć się czegoś. Usłyszeć jakieś rady, wskazówki. I wtedy nie wiadomo skąd pojawiła się ona, dużo młodsza niż jest teraz i rzuciła się twojemu towarzyszowi na szyję gratulując wygranej. Do tej pory pamiętasz to spotkanie. Spodobał ci się jej charakter. Dziewczyna z temperamentem. Żywa, przyjacielska. Na jej ustach wieczny uśmiech i te błyszczące szczęściem oczy. 

Libero i blondynka nawet nie zorientowali się że wszedłeś do pomieszczenia. To dzieciaki z głośnym okrzykiem "wujek!" zwróciły na ciebie ich uwagę. Krzysiek zerwał się z kanapy, a w jego ślady udała się dziewczyna. 

- Zibi to Kasia, Kasiu to jest Zbyszek, mój przyjaciel z klubu jak i reprezentacji.
- My mieliśmy już tą przyjemność się poznać - powiedziałeś posyłając jej swój firmowy uśmiech. Dopiero wtedy przyjrzałeś się jej uważniej. Wydoroślała, wypiękniała, ale zaszła w niej jeszcze inna zmiana. Popatrzyłeś na jej twarz i zrozumiałeś. Chociaż na ustach miała ten sam uśmiech - który wydawał ci się tym razem sztuczny, to ta największa zmiana zaszła w jej oczach. Jej oczy nie były już wesołe. Były przerażające.... Przerażająco martwe....  


~*~


Evi: Witam Was dzisiaj drugim rozdziałem. Zbyszek wkracza do akcji. Co o tym myślicie? Jakie macie przeczucia? Będzie tym, dzięki któremu Kasia odzyska równowagę czy może tym, który wprowadzi do jej życia jeszcze więcej chaosu? 
Muszę się przyznać, że wczoraj zapomniałam o dodaniu rozdziału, dzisiaj cudem sobie o tym przypomniałam. Od dzisiaj to ja informuje, aby odciążyć Dzuzeppe. 
Widzieliście występ Margaret przed rozpoczęciem dzisiejszego meczu? Co myślicie o piosence?
No i na koniec swojego monologu chcę was spytać, co myślicie o dzisiejszym wpisie Bartmana na fb odnośnie braku Kurka w składzie? Ja uważam, że wypowiedź jest dość mocna, można powiedzieć, że z jajami, ale również moim zdaniem ma rację. Jakie jest wasze zdanie na ten temat? 

Dzuzeppe: Jestem i ja, lekko spóźniona, ale jestem ;)
Jeśli są jakieś błędy, to biorę je na siebie, gdyż to moja działka, żeby je wyłapać.

Dziś mam jednak taki dzień,że nic mi się nie chce (to przez brak snu oczywiście {3h}).
Chciałabym Was wszystkich przeprosić, że ostatnio docieram do was strasznie spóźniona, 
jednak zawsze staram się dotrzeć i zostawić po sobie jakiś znak, 
więc chyba nie jesteście na mnie o to złe. ;-)
Całuję :*


Żądza Ostatnia.  /  Pytania?

6 komentarzy:

  1. Jak bardzo nieszczęśliwa musi być ta dziewczyna skoro mężczyzna, któremu każda dziewczyna jest w sumie obojętna to zauważył. Poczucie straty musiało ją niesamowicie zmienić i przycisnąć do ziemi!

    OdpowiedzUsuń
  2. Ile jeszcze cierpienia musi znieść Kasia aby wróciła dawna radość. Mam tylko nadzieję, że Zbyszek jej pomoże :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć dziewczyny!
    Najpierw rozdział: Trochę smutny... Co ja gadam, on jest smutny i przytłaczający. Kasię cały czas gnębią wspomnienia i wyrzuty sumienia. Według mnie nie powinna się zadręczać tym wszystkim i brać wszystko do siebie tak dosadnie, jak do tej pory. Powinna lekko przystopować i przemyśleć wszystko na spokojnie i w końcu dojść do wniosku, że tonie przez nią zginął Arek. Nie wiem, czy wiecie dziewczyny, ale zawsze kiedy czytam o Arku mam dreszcze na plecach...
    Co do Zbyszka... Występuje tutaj w roli flirciarza kobieciarza, więc może dzięki znajomości z Katarzyną zmieni swoje postępowanie i zacznie spoglądać na kobiety inaczej niż, jak na zabawę na jedną noc. Myślę, że właśnie dzięki Zbyszkowi Kasia choć na chwilę zapomni o przeszłości. Tylko, że obawiam się, że może to przynieść jakieś inne, te gorsze, skutki. Obym się myliła. ;)
    Margaret widziałam na żywo, bo miałam tę przyjemność być na Memoriale Huberta Wagnera w Krakowie. ;) Piosenka mi się spodobała i nie rozumiem tych wszystkich docinek w jej stronę, no ale trudno... Jedyne co mnie zniesmaczyło to występ z playback'u. ;/
    Do wpisu Bartmana na fb nie chcę się odnosić.Jak dla mnie w reprezentacji nie powinny grać nazwiska tylko siatkarze, którzy są najlepsi. Tyle w temacie.
    Pozdrawiam,
    OL. ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. Może to dlatego, że mam chujowy nastrój, a może to po prostu jest na tyle smutne, żeby w moich oczach próbowały pojawić się łzy.
    Minęło kilka lat, a Kasia nadal cierpi, nadal odczuwa ogromną pustkę, pustkę po stracie brata.

    OdpowiedzUsuń
  5. Aż skomentuje :p
    Więc zacznę od rozdziału jak nie macie nic przeciwko. Jest dobry i mogę to śmiało rzec. Kasi reakcja jest tak oczywista ale zarazem nieco niezrozumiała dla mnie. Wszystko potrafie zrozumieć i poczuć, ale nie rozumiem dlaczego jak ją Krzysiek wystraszył dlaczego wybiegła z kuchni. Nie wiem... czy aż tak bardzo się bała od niego coś usłyszeć, bo w podświadomości przypomniała sobie jak ktoś jej mówił o śmierci jej brata i chciała uciec od tego? Nie wiem kurde co nią kierowało. Zbyszek też taki 'inny' akurat teraz... bardzo podoba mi się scena w domu ignaczaków. Jakbym była duszkiem i widziała i czuła to co oni czują... choć znów noedopowiedzenia u Kasi, co mi się naprawde podoba. Nie lubie opowiadań, gdzie wszystko jest wyłożone na przysłowiowej tacy. Czytelnik też musi troche pomyśleć i wyciągnąć sedno nawet z najbanalniejszego opowiadanka :)
    Co do samego Krzyśka bo on też aktualnie odgrywa bardzo ważną rolę... Same mądrości płyną z jego ust i możemy się od niego uczyć.

    A teraz do was dziewczynki, prosze o informacje ja lubie dużo czytać ale lubie być też na bierząco :)
    A Ty Dzuzeppe kładź się spać i wyśpij! :p
    A ja lece parasol złożyć więc kończę :p

    OdpowiedzUsuń
  6. Nie wiem za bardzo gdzie zostawić tą wiadomość, ale postanowiłam zrobić to tu :)
    Jeśli interesują Cię krótkie historie z różnymi siatkarskimi postaciami to serdecznie zapraszam do siebie.
    Pojawiło się już 7 historii. W większości z nich ukryte są pewne przemyślenia. Są jednak też takie, które są "odetchnieniem" od smutku i są one wesołe, nuudziarskie :D
    Zapraszam!
    http://one-part-przemyslenia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń