poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Metoda Pierwsza. "Moja druga mała siostrzyczka wróciła..."

Kasia.

Otacza cię wszędobylska głośność,gwar, tłum. Dźwięk muzyki, śpiewu, dopingu. Pierwszy raz od tak dawana masz szansę poczuć tę całą atmosferę na żywo, a nie męczyć się dosłownie w domowym zaciszu, które nigdy nie zastąpiło ci hali. Możesz wtopić się w tłum, śpiewać z nimi klubowe przyśpiewki, oklaskiwać przepiękne akcje, cieszyć się ze zdobytego punktu drużyny, której zamierzasz kibicować. Jesteś tu za namową przyjaciela Arka. Najlepszego przyjaciela, który i dla ciebie był bliski, mimo różnicy wieku i zachowania. Od kiedy pamiętasz uwielbiałaś przebywać w ich towarzystwie i krzątać się przy ich długich nogach, gdy maszerowali żwawo po mieście. Jesteś tu dzięki namowom Krzyśka.

Znajdujesz siedzące na trybunach Iwonkę i Dominikę, a młodego Sebastiana widzisz przy bandach w rozmowie ze swoim ojcem. Jesteś stuprocentowo pewna, że młody Ignaczak kiedyś pójdzie w ślady ojca, albo od razu zostanie trenerem. Już teraz bardzo przypomina ci nastoletniego Krzyśka, mimo że lat mu jeszcze kilku brakuje. Uśmiech sam wkrada ci się na twarz, gdy widzisz, jak Sebastian podpowiada boiskowym kolegom ojca, jak mają przyjmować, atakować, zagrywać. Twoje serce przyspiesza, gdy sędzia rozpoczyna pojedynek. Czujesz, jak podnosi ci się ciśnienie, a na twarzy pojawiają się wypieki. Jesteś szczęśliwa. Wreszcie.

- Kasia?
- Tak?
- To tu jest twoje miejsce... Nie za granicą, ale tutaj. W klubie. Z tego co wiem, to zarząd szuka tłumacza dla zawodników. Zastanów się nad tym, czy może by spróbować - Iwona stawia cię przed informacją o pracy, której tak bardzo teraz potrzebujesz. 
- Właśnie. Mama ma racje, ciocia - odzywa się twoja chrześnica, a ty mierzwisz z uśmiechem jej włoski. - Ciocia! Wiesz ile mama je układała...
- Widzę, że mała daje ci popalić - zwracasz się do Ignaczakowej, a ta kiwa tylko głową. Obie wracacie do obserwowania meczu. 

Jesteś jakby w transie. Jak za dawnych czasów, kiedy to weekend bez wypadu na mecz Arka był weekendem straconym. Gdy dochodzi do kulminacyjnego momentu przenosisz się do innego świata. Nie słyszysz innych kibiców. Nie widzisz ich. Widzisz tylko boisko i zawodników. Z ostatnią zagrywką wstrzymujesz oddech, trzymasz mocno ściśnięte kciuki i z lekko przymkniętych powiek obserwujesz to, co dzieje się na boisku. A gdy drużyna, której kibicujesz wygrywa, wpadasz w prawdziwą euforię. Podskakujesz razem z innymi kibicami, śpiewasz głośne "Dziękujemy"

Iwona z Dominiką podnoszą się z zajmowanych do tej pory krzesełek i kierują się w stronę płyty boiska. Czas płynie, a ty nadal siedzisz na swoim miejscu. Część kibiców kieruje się po autografy, a inni, ci którzy albo już takie mają, albo po prostu nie widzą sensu w posiadaniu autografu, wychodzą z hali. Po woli robi się pusto. W budynku znajdują się tylko rozciągający się siatkarze, ich drugie połówki i biegające pociechy. A ty nadal zajmujesz to samo miejsce. Przypominasz sobie, jak kiedyś to ty po meczu biegłaś na płytę i wpadałaś w ramiona brata i szczerze gratulowałaś mu zdobytych punktów. Wspólnie z nim cieszyłaś się wygraną, bądź wspierałaś po porażce.

- Cieszę się, że jednak przyjechałaś - jak przez mgłę słyszysz czyjś głos.
- Igła! - zrywasz się z krzesełka i przytulasz przyjaciela.
- Moja druga mała siostrzyczka wróciła... - otula cię ramionami, a tobie przypominają się te wszystkie momenty, gdy maszerowałaś z nim i bratem, a jeden z nich niósł cię na barana. Byłaś małym dzieckiem, lecz Krzysiek nie zostawił cię, mimo śmierci Arka. Wspierał, pocieszał, pozwolił na nowo uwierzyć w to, że masz dla kogo żyć. - Jedźcie z Iwoną i dzieciakami do domu, a ja dojadę potem, co?
- Nawet nie mogę się Tobą nacieszyć - udajesz obrażoną.
- Będziesz miała na to cały tydzień, bo cię z domu nie wypuścimy - pokazuje ci język i czym prędzej pędzi do szatni.

Pomagasz przyjaciółce ubrać dzieci, zakładasz kurtkę, wychodzisz z hali, a już po chwili siedzisz w samochodzie żony Krzyśka i jedziesz z nią do ich domu. Dawno nie byłaś już w Rzeszowie. W zasadzie omijałaś to miasto szerokim łukiem. A teraz spokojnie patrzysz na oświetlone ulice i cieszysz się z tego przyjazdu. Radosne twarze najbliższych ci osób w tym mieście przekonują cię, że nie tylko ty się cieszysz. Podczas studiów w Krakowie nie miałaś się nawet do kogo odezwać. Nikt nie potrafił zrozumieć tego, dlaczego stronisz od ludzi. Jedyną osobą, z którą utrzymywałaś kontakt była twoja współlokatorka. Była dla ciebie bratnią duszą. Właśnie była. Wyjechała do Włoch, do pracy.

- Ciocia, choć na górę, pokaże ci nową grę - Sebastian łapie cię za jedną dłoń, jednak Dominika od razu łapie za drugą.
- Nie! Ciocia chodź do mnie, zobaczysz mój pokaz mody!
- Jestem starszy!
- Dzieciaki! - Iwona przerywa kłótnie między rodzeństwem, a ty dziękujesz jej, bo czułaś się jakby rozerwana. - Do łazienki myć się i to już! - rozkazuje, a jej latorośle posłusznie udają się na górę. - Rozgość się, a ja za chwilę wracam. Ktoś musi w końcu nad tymi potworkami panować - puszcza ci oko i rusza za dziećmi.

Udajesz się do salonu, podchodzisz do kominka. Krzysiek i Arek. Razem z jakimś pucharem. A za nimi ty, Iwona i Aga. Uśmiechnięte od ucha do ucha. Nie spodziewałaś się, że zdjęcie sprzed około dziesięciu lat może stać u twojego przyjaciela razem z tymi z własnego ślubu, razem ze zdjęciami jego dzieci, razem ze wszystkimi najważniejszymi uwiecznionymi momentami życia. Do ręki bierzesz kolorowy album i siadasz z nim w dłoni na kanapie. Wilgotnieją ci oczy, gdy prawie na każdej stronie widzisz zdjęcia brata, gdy uśmiecha się zza cienkiej przezroczystej folii, gdy jest szczęśliwy z Agą, Tobą i Ignaczakami wokół siebie.


~*~



Evi: Dzisiaj mamy dla was 1. Jak widzicie Kasia próbuje zacząć od nowa. Chyba każdy z nas domyśla się, że coś takiego nie jest łatwe, część z was może podobnie jak ja coś takiego przeżyła w mniejszy lub większym stopniu. Ja mam tylko nadzieję, że wraz z Dzuzeppe w pełni oddamy emocje i uczucia, jakie takiej psychicznej rehabilitacji (że tak to ujmę, swoją drogą to resztę miesiąca spędzę na przymusowych zabiegach ;/) towarzyszą. 

Dzuzeppe: Witamy!
Jak widzicie na razie jest jedynie wizja Kasi, jednak już niedługo pojawi się również i Zbyszek.

Mam do was drobną prośbę. Jeśli chcecie czytać, to zapraszam was do wpisania się na listę, najlepiej z numerem gg, gdyż mój Twitter zwariował, a Ewa nie może informować was o tak późnej porze.
Przyznam się Wam, że dzięki rozpoczęciu publikacji na tym blogu wróciła do mnie chęć pisania ;)
Ściskam :*

6 komentarzy:

  1. jesteście niesamowite! *.*
    kiedy czytałam ten rozdział, miała ciary na plecach..
    jeżeli jest taka możliwość, to poproszę o częstsze rozdziały :D
    Pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. W pełni oddajecie wszystkie emocje, czuję to i przeżywam razem z naszą Kasią Gołaś.
    Cieszę się, że Kaśka poszła na mecz, dobrze jej to zrobiło. Pojechała do Ignaczaków, spędziła czas z przyjaciółką i jej dziećmi. Dodatkowo te zdjęcia...Wiecie? Wzruszyłam się czytając końcówkę, bo wyobraziłam sobie to co musi przeżywać bohaterka widząc swojego nieżyjącego brata na zdjęciach.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Przybyłam i ja. ;)
    Zbyszek się jeszcze nie pojawił, ale myślę, że to prędko nadrobicie. ;)
    Trudno jest stracić kogoś bliskiego, zwłaszcza,że był on w młodym wieku, bo jak zapewne każda z nas pamięta, Arek był obiecującym siatkarzem, kiedy zginął. Znów mam ciarki na plecach kiedy o tym myślę. :|
    Mam nadzieję, że Kasia szybko odnajdzie się w nowym, a zarazem starym środowisku. ;> Z pewnością rodzina Ignaczaków jej w tym pomoże. ;) Być może zostanie tym tłumaczem w klubie i zaprzyjaźni się z drużyną? ;) Kto to wie prócz Was?.. ;)
    Będę czytać. c:
    Pozdrawiam,
    OL. ;>

    OdpowiedzUsuń
  4. O nie pod koniec paliły mnie oczy.

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny :) Kasia próbuje od nowa :) Dobrze, że ma kogoś na kim może polegać. Szybko odnajdzie w nowym/ starym środowisku, Igła z rodziną na pewno jej w tym pomogą :).

    OdpowiedzUsuń
  6. Ze śmiercią kogoś bliskiego nigdy nie jest łatwo się pogodzić. No i Arek był dla Kasi nie tylko bratem, ale również przyjacielem. Za jednym zamachem straciła dwie ważne persony.
    Czas leczy rany, dobrze, że Kasia zaczyna od nowa.
    Czekam na więcej i pozdrawiam Was serdecznie ♥

    OdpowiedzUsuń